– Nie mam motywacji żeby zrobić to samemu
– no co Ty, Ty nie masz motywacji?
– mam już dość… od choroby do choroby… już nie daję rady…
– no co Ty, Pani coach…
Jestem człowiekiem.
Jestem coachem.
Pracuję z ludźmi, w bardzo szerokich aspektach związanych z rozwojem, zarządzaniem emocjami, wspieram ich poczucie wartości, wspieram ich biznesy, pomagam im żyć z zgodzie ze sobą i działać.Moje motto przewodnie brzmi:
„Jeśli dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem,
wówczas to, co zewnętrzne, samo się ułoży” – Eckhart Tolle
Dla mnie przewodni jest ład i spokój wewnętrzny, i często nad tym pracuję ze swoimi Klientami. Naprawdę wierzę w to, że zrobienie porządku z samym sobą, z własnym mentalem, z własnymi emocjami jest najlepszą trampoliną do sukcesu w pozostałych obszarach życia.
Praca z własną głową jest szalenie ważna, z pewnością niemniej ważna, jak zdrowe odżywiane, czy też ruch na świeżym powietrzu. Jeśli masz „ład wewnętrzny”, to Ci się chce… być może lepiej się odżywiać, być może zaktywizować się fizycznie, realizować własne założenia etc. Jeśli jesteś w środku rozsypany, możesz stawiać najbardziej ambitne cele, jednak koszt ich osiągnięcia będzie bardzo duży, bądź jest spore ryzyko, że osiągnięcie tegoż celu, wcale nie przyniesie Ci dalekosiężnej satysfakcji…
„Jeśli dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem,
wówczas to, co zewnętrzne, samo się ułoży”
Pomimo tego, że zawodowo pracuję z drugim człowiekiem, pomimo tego, że jestem zaangażowana w rozwój osobisty od bardzo wielu lat, nie chcę musieć zawsze się uśmiechać i być zawsze na pełnej motywacji. To będzie nieszczere, nieautentyczne i w aspekcie ogólnospołecznym, będzie budowało wyłącznie presję. A ja nie tego nie chcę.
Jestem człowiekiem.
Jestem coachem.
Zastanawiam się, dokąd my zabrnęliśmy…
Dlaczego zrobiliśmy się tacy napompowani i próbujemy być tacy „idealni”?
Niech ta bańka wreszcie pęknie…
Czy my naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym podkreślamy wyłącznie momenty własnego „prosperity”?
Przyznanie się do tego, że jest Ci źle jest świadectwem odwagi, a nie strachu.
Coachowi nie wypada?
Każdemu wypada.
Tobie też wypada.
Jedyna różnica między nami może polegać na tym, że ja jako coach muszę szczególnie dbać o moją zasobność, o to, aby moje emocje nie przełożyły się na pracę z Klientem, dlatego moja etyka pracy jest taka, że jeśli tej zasobności nie mam, ja sesję przekładam.
To nie znaczy jednak, że ja jako coach muszę być zawsze zmotywowana i zawsze w doskonałej formie emocjonalnej i tylko tą doskonałość powinnam pokazywać „na zewnątrz”.
Nie idźmy tą drogą… nie róbmy sobie tego jako ludzie.
Ściągajmy z siebie presję, ściągajmy maski jak najczęściej, bądźmy odważni, szczerzy i autentyczni.
Wyzbądźmy się pozerstwa.
Ono tworzy tylko nieszczerość i życie w poczuciu bycia wciąż niewystarczająco dobrym, kiedy u Ciebie nie jest wszystko „jak z obrazka”.
Starajmy się być jak najczęściej wdzięczni, radośni, czerpmy od siebie dobrą energię, dbajmy o swoje dobre myśli, afirmujmy, nastawiajmy swój umysł na pozytywne tory, koncentrujmy się na rozwiązaniach, nie na problemach… tyle się teraz o tym mówi i dobrze! To jest bardzo potrzebne i dobre.
Ale – o ironio! – nie zapędzajmy się jednocześnie w „kozi róg”.
Jeśli nasz pozytywny nastrój jest wygenerowany jedynie na potrzebę chwili, pod ludzi, jeśli nie jest to prawdziwe, to prawdziwie nie warto.
Jeśli zbyt dużo się gotuje w garnku pod przykrywką…
jeśli zbyt dużo rzeczy upychasz do swojego środka…
…zupa się w końcu wyleje i narobi sporo bałaganu.
Zacznijmy rozmawiać bez poczucia wstydu, bez obawy co do tego, że zostaniemy ocenieni, przestańmy grać w „grę pozorów”. Dajmy sobie przyzwolenia na bycie w gorszej kondycji psychiczno-emocjonalnej. Dajmy temu społeczną akceptacją, ale tak prawdziwie, nie tylko werbalnie.
Bądźmy odważni.
Bądźmy szczerzy, zwłaszcza sami ze sobą.
Przyznanie się do tego, że jest Ci źle jest świadectwem odwagi.
Miejmy odwagę stawać we własnej prawdzie, zwłaszcza wtedy, gdy jest ona trudna.