Karolina Stolarska Bigos – moja droga od etatu do własnego biznesu

autorka Ewa Wyderka

Kim jesteś i czym się zawodowo zajmujesz?

Latem zeszłego roku byłam jeszcze pracownikiem administracji samorządowej. Teraz prowadzę własną działalność gospodarczą. Prowadzę sklep internetowy oraz warsztaty kulinarne. Wykonuję również na zamówienia torty oraz słodkie stoły a także zarażam innych swoją pasją do cukiernictwa prowadząc na Instagramie konto o tej tematyce. Dużo co? A najgorsze jest to, że nowych pomysłów w głowie nie brakuje!

Jaką drogę przebyłaś, by dotrzeć do punktu, w którym jesteś?

Od zawsze wiedziałam, że chce pracować na własny rachunek. Kocham poczucie niezależności, a niestety praca na etacie to dla mnie największe przeciwieństwo. Najważniejsza była dla mnie zawsze rodzina, a dopiero potem praca. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeśli zaangażuję się najpierw zawodowo, to decyzja o zajściu w ciążę będzie się odwlekać.

Nie mając firmy byłam już świadoma, że własna działalność to nie praca na 8 h, tylko na 24 h. Do tego dochodził jeszcze mój charakter, czyli zaangażowanie absolutne! Obmyślając mój plan dotyczący sfery zawodowej wiedziałam, że jeśli założę firmę to dopiero wtedy, kiedy moje dzieci będą już w miarę “odchowane” i kiedy nie będę już planować kolejnego dziecka.

Mieszkam w małej miejscowości i każdy myślał, że otwieram cukiernię! Jakież było zaskoczenie ludzi, kiedy okazało się, że będę mieć sklep internetowy z bakaliami, orzechami oraz innymi dodatkami do wypieków.

Taka działalność wiązała się z koniecznością wynajęcia lokalu na start po to, by magazyn został zatwierdzony przez sanepid. Wydawanie prawie 2 tysięcy na lokal nie mając pewności czy coś wypali to szaleństwo prawda?

Do tego dochodził abonament firmy kurierskiej, księgowa oraz masę innych opłat, które już na start wynosiły prawie 3500 zł.

Karolina Stolarska Bigos

Decyzję o złożeniu wypowiedzenia podjęłam w lipcu 2021 roku. Miesiąc później złożyłam wniosek o dotację na otwarcie działalności, jednak mój wniosek został odrzucony. Kolejną próbę pozyskania pieniędzy na rozwój podjęłam w październiku i tym razem udało się! Wydawało mi się, że mój plan na biznes jest doskonały!

Zaryzykowałam! Wynajęłam lokal jednak zanim został on zatwierdzony musiałam wydać kolejne kilka tysięcy na przystosowanie tego lokalu. W momencie otwarcia sklepu byłam psychicznie wykończona. Cały czas miałam pod górę. Wychodziły różne problemy związane właśnie z lokalem, samym towarem, etykietami – mój entuzjazm szybko opadł, ale odwrotu już nie było.

Od początku byłam nastawiona, że główna sprzedaż będzie pochodzić z mojego sklepu internetowego. Widziałam, że na Instagramie mam bardzo duże zasięgi, więc ze sprzedażą nie będzie problemu… Nie wzięłam niestety pod uwagę, że allegro to teraz podstawa sprzedaży, bo klienci mają darmową wysyłkę oraz szereg innych udogodnień. Szybko postanowiłam wprowadzić mój towar na allegro, ale nie miałam pojęcia o ogromnych prowizjach jakie allegro pobierało od każdej sprzedaży.

Z każdym tygodniem sprzedaż rosła, aż w końcu przyszedł okres przed Wielkanocą i tu był mój pierwszy poważny kryzys – miałam tyle pracy, że wracałam do domu wykończona. Czy mnie to cieszyło? No właśnie nie! Płakałam po nocach, bo wiedziałam, że popełniłam duży błąd, przed którym przestrzegał mnie mój mąż od samego początku. Cały czas mi powtarzał, że mnie zna i moja droga jest inna… W głowie zaczęły pojawiać się myśli o rezygnacji ze sprzedaży. Na początku byłam przerażona, bo umowę najmu lokalu miałam na rok. Do tego abonament kurierski na 2 lata…Stałe opłaty nie malały…


W międzyczasie dostałam się do programu kulinarnego Hells Kitchen, a to się wiązało z wyjazdem do Warszawy na miesiąc i zatrzymaniem sprzedaży – kolejna kiepska sytuacja. Po powrocie z Warszawy, czyli 5 miesięcy od otwarcia sklepu postanowiłam zrezygnować z wynajmu, zalegalizować kuchnie domową w sanepidzie i zacząć robić, to na co każdy chyba czekał. Moje bezy i torty cieszyły się co raz większym zainteresowaniem. Mój terminarz się zapełniał, a wraz z nim zaczęły się pojawić kolejne pomysły na rozwój mojej działalności.

Ze sklepu nie zrezygnowałam, ale planuję wprowadzić zupełnie inny asortyment. Dzięki uczestnictwie w programie otwarły mi się nowe drogi za co jestem ogromnie wdzięczna.

Skąd pomysł na biznes?

Moją przygodę z własną działalnością zaczęłam od sklepu. Szczerze? Do tej pory nie wiem co mną kierowało. Od zawsze o tym myślałam, wiec temat był tak naprawdę od A – Z przemyślany. Szkoda tylko, że nie wzięłam pod uwagę, że zamiast poczucia rozwoju będę czuć się jak magazynier, który nie ma czasu na swoją pasję.

Wydarzenia, które Cię zmieniły

Udział w programie całkowicie zmienił moje myślenie! Samo przejście castingów dało mi ogromnego kopa. Zrozumiałam, że coś jednak potrafię i nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Wróciłam do domu silniejsza z poczuciem, że nic mnie już nie zatrzyma.

Co uważasz za swój największy sukces?

Może to dziwnie zabrzmi, ale za największy mój sukces uważam decyzję o rezygnacji z pracy w urzędzie. Na ten moment podziwiam się za to, tym bardziej że był to czas pandemii, więc zarobki męża, który również ma działalność nie należały do najwyższych. Postawiłam wszystko na jedną kartę, ale życzę każdemu takiej odwagi. Uważam, że nigdy nie ma odpowiedniego momentu! Zawsze będą jakieś wymówki, jakieś “ale”. Jestem zdania, że mamy jedno życie i trzeba korzystać z niego, ile się da.

Najlepsza, najgorsza rada, jaką w życiu dostałaś

Może zacznę od tej najgorszej, bo jest ona związana z poprzednim pytaniem. Każdy mi odradzał zakładanie firmy, a tym bardziej rezygnację z takiej ciepłej posadki. Jestem w 100% pewna, że gdybym nadal pracowała jako urzędnik, to nie miałabym tego co mam teraz. A ta najlepsza? “jak nie zaryzykujesz, to się nigdy nie przekonasz – próbuj, a jak nie wyjdzie to zawsze pracę znajdziesz”. Tylko, że ja wiedziałam, że jak coś nie pójdzie zgodnie z planem, to będę tak kombinować aż w końcu odniosę sukces.

Najtrudniejsza decyzja w życiu jaką podjęłaś

Karolina Stolarska Bigos
Prowadzenie firmy to praca 24 h / 7. Śpię bardzo mało…po 4 h maksymalnie. Są dni, że kładę się o 2 po to by wstać o 5 z budzikiem i kończyć zlecenia. Niejednokrotnie nie wiem od czego zacząć i załamuje ręce, a jak w końcu mam chwilę dla siebie to i tak nie potrafię usiedzieć na miejscu, ale jestem ogromnie wdzięczna za to, że sama dysponuje swoim czasem. Że mogę rano zjeść z mężem śniadanie, wypić kawę między zamówieniami, zawieźć i odebrać dzieci z przedszkola, a jeśli czuję, że moja bateria jest rozładowana, to po prostu nie przyjmuje zleceń i wyjeżdżam gdzieś z dziećmi.

Myślę, że ludzie dzielą się właśnie na takich, którzy lubią etat, bo wracają do domu i żyją domem oraz na tych, którzy tak jak ja kochają pracować na własny rachunek.

Najważniejsze w tym wszystkim jest po prostu wzajemne zrozumienie.

Kto Cię inspiruje, motywuje?

Motywują mnie ludzie z pasją, którzy pomimo przeciwności losu się nie poddali i osiągnęli sukces. Ciężko jest mi wskazać kogoś, kto najbardziej mnie motywuje. Jest wiele takich ludzi, których podziwiam za swoją postawę, upór oraz serce do tego co robią.

Czego chciałabyś się nauczyć?

Chciałabym wpoić sobie, że sama też jestem ważna. Że powinnam znaleźć czas na poukładanie myśli, na chwilę relaksu, na chwilę oddechu, Póki co mam z tym problem, ale głęboko wierzę, że dojrzeję kiedyś do tego!

Co zawsze masz przy sobie?

Telefon! To moje narzędzie pracy i niestety, ale bez niego czuję się jak bez ręki.

Gdzie Cię znajdziemy?

slodkitemat.com.plinstagram.com/slodkitemat

Przeczytaj także